WYJAZDY

Wizyta w Chios w Grecji - czerwiec 2015


Naszą podróż do Grecji rozpoczęliśmy bardzo wcześnie, bo o 4 rano. Cała grupa, czyli trójka nauczycieli oraz dziewięcioro uczniów, stawiła się na czas. Najpierw autobusem do Warszawy, potem jednym samolotem do Aten a następnie drugim na wyspę Chios. Wyspa okazała się nie tak mała jak myśleliśmy gdyż zamieszkuje ją 55tys. mieszkańców i potrzeba 4 godzin by przejechać ją z jednego krańca na drugi. Sama jazda samochodem nie jest tam tak prosta jak w Białymstoku. Teren jest dość górzysty, drogi bardzo wąskie i kręte a samochody jadące z naprzeciwka często muszą się zatrzymywać i wycofywać w szersze miejsce, żeby w ogóle móc się wyminąć. Niemniej jednak, góry te wyglądają bardzo malowniczo a miasteczka na nich położone widać jak na dłoni.

Już w poniedziałek spotkaliśmy się w szkole wraz z pozostałymi gośćmi czyli uczniami i nauczycielami z Turcji i z Czech oraz dyrektor szkoły w Estonii. Greccy nauczyciele chętnie pokazywali nam swoje klasy i z dumą opowiadali o wyspie i greckiej kulturze. Dzieci szybko się ze sobą poznały i już na pierwszej przerwie nasz Igor grał w piłkę nożną w międzynarodowym towarzystwie. Jeszcze tego samego dnia po południu wybraliśmy się na wizytę do bizantyjskiego monastyru Nea Moni. Po drodze widzieliśmy całe zbocza suchych drzew zniszczonych w olbrzymim pożarze parę lat temu.

Kolejnego dnia braliśmy udział w Dniu Sportu, który jednak niewiele miał wspólnego z pierwszymi Igrzyskami Olimpijskimi a raczej był Igrzyskami Śmiesznych Konkurencji. Najpierw obserwowaliśmy a potem sami wzięliśmy udział w biegu z trzema piłkami koszykowymi czy przeciąganiu liny. Cała impreza skończyła się wspólnym greckim tańcem i posiłkiem przygotowanym przez rodziców. Kolejnymi atrakcjami przygotowanymi przez grecką szkołę była wizyta w sadzie mandarynkowym z parusetletnią tradycją, wycieczka do Pyrgi (małego miasteczka gdzie wszystkie domy są białe i pomalowane w piękne geometryczne wzory) i Mesta (kamiennego miasteczka niczym labirynt), wizytę na plantacji drzewek mastyksowych, których żywica służy do produkcji kosmetyków, słodyczy a nawet gumy do żucia, której fabrykę również zwiedziliśmy.

Ostatniego wieczoru wzięliśmy udział w dużym wydarzeniu szkolnym, podsumowującym dwa lata projektu ‘Big Issues in Small Hands’ – ‘Wielkie sprawy w małych rękach’: działalność samorządów szkolnych, akcje charytatywne, prace plastyczne i teatralne. Następnie uczniowie goście tańczyli swoje tańce narodowe. Do naszego poloneza dołączyli się greccy, czescy i tureccy uczniowie. Cały wieczór skończył się jednak greckim tradycyjnym tańcem również w międzynarodowym wykonaniu.

Wyspę Chios będziemy wspominać jako miejsce gdzie każdy znajdzie coś dla siebie: malownicze plaże piaszczyste i kamieniste, przepiękne wioski i miasteczka, bujną i kolorową roślinność, wspaniałe smaki greckiej kuchni a przede wszystkim serdeczność i gościnność jej mieszkańców.
Anna Szubzda





Wizyta w Malej Skale w Czechach - kwiecień 2015



        Na kwiecień 2016 roku w ramach działań Erasmusa w naszej szkole mieliśmy zaplanowany wyjazd do Turcji. Miało tam pojechać 6 uczniów i 3 nauczycieli. Napięta sytuacja polityczna i zagrożenie atakami terrorystycznymi sprawiły, że tę wizytę odwołaliśmy niemal w ostatniej chwili. Ponieważ mieliśmy dużo działań do podsumowania i dużo kolejnych do przedyskutowania, Czeski koordynator zaproponował spotkanie projektowe w Czechach. Na wizytę do Malej Skaly przyjechało 12 nauczycieli ze szkół partnerskich w tym troje z Polski: koordynatorki projektu Jolanta Onoszko i Anna Szubzda oraz Monika Grynczel. Na spotkaniach organizacyjnych prezentowaliśmy dotychczasowe działania w ramach projektu ‘Wielkie sprawy w małych rękach’ czyli akcje samorządów szkolnych, przebieg ‘Career Days’ czyli szeregu działań pokazujących różnorodność zawodową, współpracę z PZU ‘Grosz do grosza’, wymieniliśmy się też fragmentami mandali, która po złożeniu pokaże nasze zaangażowanie w pomoc krajom afrykańskim.
        Mala Skala, w której mieszkaliśmy w tym czasie, to mała miejscowość leżąca w Górach Izerskich, w tak zwanym Czeskim Raju. Popołudniami chodziliśmy więc na spacery podziwiając widoki z okolicznych szczytów, odwiedzaliśmy ruiny zamków, byliśmy też w Skalnym Mieście czyli w labiryncie samoistnie ukształtowanym przez skały i olbrzymie głazy. Mieliśmy też okazję spróbować tradycyjnej czeskiej kuchni czyli zapiekanego sera z ‘knedlickami’. Odwiedziliśmy też Jicin, rodzinne miasto Rumcajsa, Cypiska i Hanki. Ostatni dzień wizyty spędziliśmy w Pradze gdzie spacerowaliśmy po starym mieście, podziwialiśmy Most Karola i monumentalną katedrę św.Wita.
        Następna wizyta projektowa już niedługo w Grecji. Miejmy nadzieję, że tym razem nic już nam nie pokrzyżuje planów.
Anna Szubzda

Wizyta w Arcachon we Francji - maj 2015


(wszystkie zdjęcia  tutaj)

Sobota 16 maja 2015r. godz. 23.15. Zbiórka na dworcu autobusowym. Punktualnie stawiły się:


oraz panie:









„Duże sprawy w małych rękach”
Jechaliśmy, by wymienić się wiedzą i doświadczeniem na temat ciekawych form spędzania wolnego czasu.
Nasze „małe ręce” zabrały też ze sobą wielki (135 kilogramowy) bagaż.
3 godziny jazdy autokarem do Warszawy. Mimo późnej nocy  - rozmawiamy.
Lotnisko Chopina – po 3 godzinach bagaż odprawiony i lecimy, niektórzy po raz pierwszy w życiu.
Paryż, Lotnisko Charles de Gaulle, szczęśliwie lądujemy i czekamy na pociąg do Bordeaux.
5 godzin w pociągu. Chociaż to nie Pendolino, jedzie szybko.
Bordeaux – czekamy na kolejny pociąg. Przyjemnie jest i ciepło. Jesteśmy w McDonaldzie i jemy to, co chcemy.
Godzina 17.00 – dworzec w Arcachon*. Witają nas Maryline – pani dyrektor szkoły, która nas gościła oraz rodziny, w których zamieszkać miały dziewczynki.
Bonjour, hello, dzień dobry, miłe przytulanki. Ważne – Francuzi całują tylko 2 razy.

*Arcachon – miejscowość i gmina we Francji, w regionie Akwitania. Jest to popularne kąpielisko z łagodnym klimatem, na atlantyckim wybrzeżu południowozachodniej Francji.

Szkoła, w której gościmy to szkoła prywatna. Dzieci uczą się od godz. 8.30 do 16.00, w poniedziałki, wtorki, czwartki i piątki. ŚRODA – WOLNE.

Pierwsza refleksja – też tak chcemy!

Cóż jeszcze? Lunch o 12, cała godzina. Niektórzy jadą z rodzicami na obiad do domu.
Wszyscy nauczyciele i pracownicy szkoły serdecznie nas witają. Nie wszyscy znają język angielski, nikt nie zna języka polskiego.
Niecodzienny widok. Pan około pięćdziesiątki uczy trzylatki. Gra im na gitarze, śpiewa razem z nimi, rysuje, ociera łzy. A to dopiero początek.



Wszyscy uczestnicy spotkania: Grecy, Turcy, Estończycy, Czesi i my zostali przywitani przez gościnnych Francuzów tańcami na asfaltowym placu szkolnym w cieniu platanów (jak u Mikołajka).
Kolejne zaskoczenie.
Widownia siedzi na asfalcie – i jest fajnie. Czy możliwe byłoby to u nas?


Tworzymy galerię plastyczną. Wspaniale – mamy bardzo uzdolnione dzieci/młodzież. Popatrzcie sami.



W wolnym czasie można „Być jak …”
Prace rozeszły się jak „świeże bułeczki”. Pojechały w świat do naszych partnerów.
I od teraz Roberta Lewandowskiego znają już nie tylko Polacy.
Zabawa naszych dziadków i rodziców „NIEBO – ZIEMIA” spodobała się wszystkim, a my podczas Funny Olimpic Games nauczyliśmy się nowych gier, w sam raz na długą przerwę.
Chemistry workshops, w których dziewczynki brały udział to bardzo ciekawe doświadczenie. W Polsce chemia jest dopiero w gimnazjum.
By być właścicielem winnicy i produkować wina trzeba wiedzieć czym różni się wino dobre od wina świetnego, kochać to, co się robi i żyć z pasją.
Poznaliśmy sekret dobrego wina. „Dobre wino to te, które ci smakuje” – powiedział pan Mau.


Wycieczka do Bordeaux – na obolałe nogi najlepsza kąpiel w fontannie.


I jeszcze niezapomniane wrażenia:
-  wspinaczka na wydmę
      -  nauka żeglowania,
      -  pikniki na trawie to tylko wstęp do zorganizowanego przez rodziny goszczące dzieci i nauczycieli francuskiej szkoły wspólnego spotkania – sala z zejściem na plażę, piękny, ciepły wieczór, stoły zastawione francuskimi potrawami przygotowanymi przez gospodarzy, OSTRYGI  - jedno z najpopularniejszych, drogich, żywych dań i cudowna atmosfera. Były tańce narodowe, wspólna zabawa.

Jak spędzają czas wolny Francuzi doświadczyć mogły dzieci przebywające z rodzinami, a nauczyciele z nauczycielami.

Kolejna wizyta – 4 października 2015 roku w Polsce. Przyjadą wszyscy partnerzy. Podsumujemy zdobyte informacje na temat różnych zawodów.
Zrobimy wszystko, by nasi partnerzy wyjechali z Białegostoku tak zadowoleni jak my z Arcachon we Francji.

Trochę statystyk:
Droga: 2 x 2 100 km = 4 200 km
Czas podróży: 2 x 17 godz 30 min  = 35 godzin
Pogoda: miałyśmy szczęście – było wszystko: deszcz, wiatr, słońce.
Co przywiozłyśmy: pamiątki, opaleniznę, wspaniałe wspomnienia.
Co zostawiłyśmy: kosmetyki, buty, telefon*, nowych i wspaniałych przyjaciół. 


* Telefon jest już w podróży powrotnej do Polski :-)





Wizyta w Tartu w Estonii - marzec 2015

(wszystkie zdjęcia tutaj)




           W kolejną podróż w ramach projektu ERASMUS+ wybraliśmy się na północny- wschód do Estonii. Tworzyliśmy całkiem niemałą żeńską grupę - cztery nauczycielki i sześć uczennic. Estonia przywitała nas pięknym słońcem i jak na tę porę roku wysokimi temperaturami. Pierwsza część naszej podróży to spotkania projektowe w partnerskiej szkole w Tartu. Ekipy z Polski, Czech, Francji, Turcji, Grecji i Estonii prezentowały działania uczniów w ramach projektu: Wielkie sprawy w małych rękach. Dzieliliśmy się rezultatami naszych licznych akcji charytatywnych takich jak ‘Wkręć się w nakrętki’, świąteczne przedstawienie o małym Rudziku czy akcje naszego samorządu szkolnego. Zobaczyliśmy też jak świetnie z projektowych akcji charytatywnych wywiązują się szkoły partnerskie.

           Oczywiście nie zabrakło też innych atrakcji takich jak wizyta w centrum nauki AHHAA, gdzie mogliśmy na przykład przejechać rowerem po linie zawieszonej na wysokości 4. piętra czy wziąć udział w warsztatach programowania robotów Lego. Zabawom i eksperymentom nie było końca. Dzieci i dorośli bawili się świetnie. Zwiedzaliśmy miasto: jego zabytki, ciekawe miejsca, poznawaliśmy jego dzieje i życie obecne. Dzieci miały okazję przy tym poczuć ducha rywalizacji, dzięki grze miejskiej w formie podchodów po Tartu. Nasze uczennice zaprzyjaźniły się z rówieśnikami z Estonii, Czech i Francji. Czas spędzony na wspólnych zabawach, rozmowach, posiłkach czy dyskotece szkolnej sprawił, że znikały bariery językowe.

        Ostatni dzień spędziliśmy w stolicy kraju Tallinie. Zwiedzaliśmy Galerię Sztuki Współczesnej i zabytkowe Stare Miasto. Staliśmy na wysokim wzniesieniu, a w oddali widać było Morze Bałtyckie i płynące po nim promy. To była wspaniała podróż, której nigdy nie zapomnę.
                                                                                                      Grażyna Kowalczuk




Wizyta w Usti nad Labem w Czechach - styczeń 2015

(wszystkie zdjęcia tutaj)

          Do Czech jechaliśmy pełni obaw. Martyna, Paulina, Przemek, Michał, Natalia i Gabrysia obawiali się czy będą w stanie porozumieć się z rodzinami goszczącymi ich podczas pobytu w Usti nad Labem. Pani Ania i Eliza zastanawiały się czy poradzą sobie z szóstką dzieci i szóstką walizek :) Na szczęście nasze obawy szybko rozwiały się – żaden bagaż się nie zgubił a dzieci zostały bardzo ciepło przyjęte przez ich nowe, czeskie rodziny.  Gdy podczas rozmowy brakowało angielskich słów zawsze można było posłużyć się gestami lub próbować porozumiewać się w języku polskim i czeskim, które są do siebie troszkę podobne. Naszym uczniom spodobały się czeskie słowa, np. „ahoj”, co po polsku znaczy „cześć”, „żak” czyli „uczeń”, czy „przewlekaj się” czyli „przebieraj się” i niebawem w ich wypowiedziach pojawiła się plątanina słów polskich, czeskich i angielskich.

           Pięć dni, które spędziliśmy w Usti nad Labem były zapełnione od rana do wieczora różnego rodzaju atrakcjami. Pierwszego dnia, w poniedziałek, odbyło się uroczyste powitanie, podczas którego mogliśmy obejrzeć tradycyjny czeski taniec oraz posłuchać piosenek w wykonaniu uczniów goszczącej nas szkoły. Szkoły partnerskie – francuska, turecka i polska - przedstawiły krótkie prezentacje miast, z których pochodzą oraz swoich szkół. Mieliśmy też okazję uczestniczyć w spotkaniu samorządu uczniowskiego czeskiej szkoły. W kolejnych dniach mogliśmy obejrzeć zajęcia lekcyjne prowadzone w czeskiej szkole, wzięliśmy udział w bardzo inspirującym seminarium dotyczącym działalności samorządowej uczniów, zwiedziliśmy urocze Usti nad Labem oraz piękną Pragę, spotkaliśmy się z wiceburmistrzem Usti nad Labem. Nasi uczniowie podczas pobytu w Czechach uczęszczali również na zajęcia lekcyjne. Najbardziej podobała im się lekcja chemii, na której mieli okazję, pod czujnym okiem nauczycieli, „poigrać z ogniem”. 

         Wizyta w Usti nad Labem minęła zarówno uczniom i nauczycielom bardzo szybko i  wyjeżdżaliśmy z Czech z pewnym niedosytem (Natalia: „Moglibyśmy zostać tu jeszcze jeden tydzień”) oraz smutkiem (Przemek: „Szkoda, że Matyas nie może odwiedzić mnie w Polsce”) lecz również z bagażem nowych doświadczeń i miłych wspomnień.

                                                                                                  Eliza Myć





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.